Całe szczęście stop over w Doha był krótki (ok 3 godzin) więc dostanie się do Rangunu zajęło nam naprawdę niewiele czasu, mając na uwadze odległość i trudność w znalezieniu sensownego połączenia.
Na pokładzie czas umilało nam jak zawsze całkiem niezłe białe wino oraz odrobina równie dobrego koniaku. Niestety mój (zapewne jedyny na pokładzie) super wyświetlacz dotykowy nie działał więc wszystkie filmowe super hity musiałem zostawić sobie na podróż powrotną.
Samo miasto przeżywa chyba renesans. Poprzednia nasza wizyta w Rangunie miała miejsce 3 lata temu, wtedy karta sim kosztowała ok 300 - 400 dolarów, sprowadzenie samochodu na teren kraju obłożone było opłatą w wysokości 145% wartości auta.....obecnie każdy mizia swój wielki smartfon lub tablet, na ulicach jeździ mnóstwo nowych drogich samochodów, w sklepach kupić można już prawie wszystko. Postęp widać na każdym kroku, całe miasto to jeden wielki plac budowy. Ciekawe tylko jaka będzie cena tego rozwoju, wydaje się że każda cywilizacja zyskując coś musi też niestety coś stracić.