Z Wadii Rum do Petry (Wadi Musa) docieramy autobusem (7 jod /os). Po wejściu do hotelu Valentine (15 jod/pokój) spotykamy małego Mikołaja w czerwonej czapce, na moje retoryczne zapytanie " cóż to za Mikołaj" mama dziewczynki odpowiada "cześć". Tak oto poznaliśmy sympatycznych Polaków z córką Polą.
Sam hotel, a raczej hostel to bardzo miłe miejsce z luźną atmosferą i dobrym jedzeniem. Jest to chyba również jedyne miejsce w całej Wadi Musa gdzie można dostać alkohol, hotel bowiem prowadzony jest nie przez muzułmanów. Niestety cena 5 jod za puszkę piwa jest dla nas zaporowa (głównie z uwagi na fakt, iż mamy jeszcze jakie takie zapasy "czystej" z bezcłówki w Katowicach).
Zwiedzanie Petry jest niestety dosyć kosztownym doświadczeniem - bilet na 2 dni 55 jod. Jordańczycy wiedza co mają, starożytne pozostałości po nabatejskim czasie świetności to ogromny obszar bardzo ciekawie ukształtowanego terenu ozdobiony wykutymi w skałach budowlani i rzeźbami. Sam wąwóz sig od którego zaczyna się zwiedzanie to cud natury jakiego chyba trudno byłoby szukać gdzie indziej.
Po powrocie kolacja w hotelu i "wigilia" z Anią, Polą i Genkiem....no i butelką Araku. Nie obyło się bez
prezentów dla najmłodszej gwiazdy wieczoru. Nocleg bardzo późno gdyż wymiana doświadczeń z podróży zajmuje dużo czasu - mimo to warto zarwać większość nocy gdyż jest bardzo cenna.
Zwiedzanie Petry zajmuje nam dwa dni.